Najwięksi inwestorzy mają dziesiątki tysięcy domen, początkujący – kilkanaście, a nawet kilka. W którym momencie rejestracja domen przestaje być działaniem „przypadkowym”, a staje się domainingiem?
Domaining to działalność polegająca na rejestracji lub kupowaniu domen w celu ich odsprzedaży z zyskiem. Nie ma jasnych kryteriów decydujących o tym, kiedy ktoś staje się domainerem, ale pewnie wiele osób zajmujących się inwestycjami w adresy www zadawało sobie to pytanie: czy jestem już domainerem czy wciąż raczej „kolekcjonerem” nazw?
Zdania na ten temat są podzielone. Według pierwszej odpowiedzi zamieszczonej pod postem przyzwoite minimum dla zawodowego domainera to 100–150 domen. Jak twierdzi autor, za wyjątek można uznać sytuację, gdy inwestor skupia się na danym rozszerzeniu lub kategorii nazw.
Inny z komentujących twierdzi jednak, że wystarczy już… jedna domena, by móc uchodzić za inwestora. Kolejny uczestnik dyskusji zgadza się z takim postawieniem sprawy, zaznaczając że posiadając jeden adres, który może zainteresować szerokie grono odbiorców, jest się „bardziej” domainerem, niż mając do dyspozycji tysiące adresów bez potencjału, zarejestrowanych pod wpływem impulsu.
Pojawiają się również głosy, że w ogóle nie trzeba mieć domen, a mimo to być domainerem. Tak może być w sytuacji, gdy dana osoba jest brokerem lub po prostu od czasu do czasu kupuje domenę i ją skutecznie sprzedaje. Inny z komentujących koryguje samo pytanie, które jego zdaniem powinno brzmieć: ile sprzedanych domen trzeba mieć na koncie, by być domainerem.
Zdania są podzielone, ale wydaje się, że kluczem do odpowiedzi na pytanie o kryterium bycia domainerem jest nie tyle liczba posiadanych domen, ale skuteczność i sposób działania w tej branży. Osoby, które potrafią podejmować trafne decyzje dotyczące budowania swojego portfolio i zawierać transakcje, w większym stopniu zasługują na miano domainera niż ci, którzy przeinwestowują, kupując kiepskie adresy.
Źródło: RynekDomen.pl